czwartek, 26 stycznia 2012

Gabrysia odeszła...

Dzisiaj dostałam tragiczną wiadomość. Zmarła Gabrysia. Wszyscy wiedzieli jaki będzie finał, ale i tak nie da się opanować łez. Tłumaczę sobie, że przynajmniej już nie cierpi. Cały czas myślę, co będzie z moją Sandrusią, nie chcę dopuścić myśli, że nasza historia skończy się podobnie. W tej chwili na oddziele onkologicznym z Sandrusią jest piątka dzieci, u których choroba nowotworowa szybko postępuje. Lekarze są bezsilni. Rozmawiając z rodzicami, nie umiem ich pocieszyć jak kiedyś, sama jestem w dołku. Chciałabym im powiedzieć, że będzie dobrze, ale za dużo już widziałam i może lepiej być świadomym własnej sytuacji. Nowotwór jest chorobą bezwzględną, atakuje w najmniej spodziewanym momencie i rozsiewa się, przerzuca w tempie błyskawicznym. Pani doktor powiedziała, że przeżywa każde dziecko, dla nich - lekarzy śmierć kolejnego dziecka to też porażka. Starają się jak mogą, żeby dzieci wyzdrowiały, ale niestety czasami ich praca idzie na marne.