sobota, 21 stycznia 2012

Kolejny dzień...

Wczoraj byłam bardzo szczęśliwa, Sandrusia kilkakrotnie otworzyła oczy. Myślałam, że już nigdy nie zobaczę jej pięknych, dużych oczków. Podczas wizytacji lekarze powiedzieli: "dzisiaj mama w lepszej formie", odpowiedziałam, że bardzo się cieszę,że córka otwarła oczy. Została zmniejszona dawka morfina i dlatego Sandrusia otwiera oczy. Nie musi mieć już dużych dawek, ponieważ ma ściągane płyny z głowy,więc powinna nie mieć już takich bóli.. Ma założoną sondę, bo nie może żyć tylko samymi kroplówkami. Pojawił się jednak kolejny problem, Sandrusia oprócz wejścia centralnego miała dwa wenflony w nóżkach. Wczoraj zostały usunięte, ponieważ robił się stan zapalny żyły. Przez wejście centralne jest podawana kroplówka, antybiotyki i inne leki. Przez jeden wenflon podawana była morfina  przez całą dobę, a przez drugi leki drgawkowe - padaczkowe. Gdy kilka krotnie pielęgniarki kłuły Sandrusię, wydawała odgłosy niezadowolenia i po policzku popłynęła jej łza. Wreszcie udało się założyć tylko jeden wenflon, ale jestem pewna, że on długo nie wytrzyma. Żyły córki są bardzo słabe i mają zrosty - to są skutki ciężkiego leczenia. Dzisiaj będę prosiła lekarzy, aby założyli w drugiej rączce wejście centralne. Kilka dni temu przygotowywali mnie, że w każdej chwili Sandrusia może odejść na tamten świat. Ja wiem, że ona jest silną dziewczynką i myślę, że jeszcze jakiś czas z nami zostanie i nie pozwolę jej kłuć. Zrobię wszystko, żeby jej jeszcze choć trochę pomóc...