piątek, 27 stycznia 2012

Przepraszam i dziękuję...


Przepraszam, że nie odpisuję na Wasze maile i smsy, ale jest ich bardzo dużo i nie jestem w stanie odpisywać. Cieszę się, że blog pomaga w jakiś sposób ludziom, że cierpienie Sandrusi nie poszło na marne. Pewna kobieta napisała, że nie chciała się poddać operacji, która była konieczna, bo się bała, ale po przeczytaniu bloga zdała sobie sprawę, że taka mała dziewczynka jest tak dzielna, a ona dorosła i się boi. W tej chwili jest już po operacji, dziękuje Sandrusi, że pomogła jej podjąć właściwą decyzję. Piszą też rodzice dzieci chorych, że dzięki mnie zobaczyli, jak można walczyć o dziecko i się nie poddawać. Piszecie, że otworzyłam Wam oczy, że trzeba się cieszyć każdym dniem, bo nie wiadomo co nas czeka jutro. Mamy piszą, że pokazałam im jak wygląda prawdziwa miłość do dziecka, że zaczną częściej mówić swoim dzieciom, że je kochają. Że niektórzy nauczyli się nie przechodzić obojętnie obok ludzi potrzebujących. Mówicie, że zaczynacie i kończycie dzień z naszym blogiem. Miałam okres, że chciałam zlikwidować blog, bo byłam zła na cały świat, ale czytając Wasze wiadomości, postanowiłam nadal pisać. Jestem wzruszona tym, ile Sandrusia poruszyła serc...