sobota, 4 lutego 2012

Kolejny dzień...

Sandrusia ma zwiększoną dawkę morfiny, bo co jakiś czas głośno płakała. Puścił jej troszkę paraliż twarzy, bo wcześniej miała szczękościsk i jak płakała, to tylko wydawała jęki i łzy jej płynęły po policzkach.Teraz otwiera buzię w czasie płakania i wydaje głośne dźwięki płaczu.Lewą stronę,ma cały czas napiętą,nogę i rękę ciężko zgiąć,bo jest twarda jak kamień.Zaczyna to samo się robić z prawą stroną ciała.W rączkach zaciska piąstki,ciężko jej paluszki wyprostować.Wsadziłam jej do rączek bandaże,żeby nie odgniatała sobie skutki,jak zaciska pięści,to zaczynają pojawiać się odleżyny.Lekarze zlecili kontrolny tomograf,aby zobaczyć co się dzieje w główce.Gdy powiedziałam Sandrusi,że jedziemy na badanie,rozpłakała się.Szybko ją przytuliłam i powiedziałam,że mamusia będzie z nią i obiecuję,że nic nie będzie ją bolało a ja będę ją za rączkę trzymała,od razu się uspokoiła.Patrzyła na mnie cały czas tymi swoimi przerażonymi oczkami,chciało mi się płakać,ale musiałam powstrzymać się,żeby ona czuła się bezpiecznie.W czasie badania cały czas mówiłam do niej,leżała spokojnie.Wynik tomografu wyszedł zły,tak jak poprzedni.Gdy pielęgniarki jej wczoraj wymieniały cewnik,lub pędzlowały na siłę buzię w środku,żeby się jakieś grzyby nie zrobiły.Ja w tym momencie wychodzę na korytarz i łzy mi mi leją się jak grochy, nie mogę znieść tego patrzenia jak ona płacze.Boże ile to dziecko musi jeszcze znieść.W tym wszystkim najbardziej przerażające jest to,że ona jest całkowicie świadoma wszystkiego.Gdy ją pielęgniarka dotknie,od razu robi przerażone oczy,wtedy ją głaskam i mówię co pani będzie robiła i od razu się uspokaja.