czwartek, 15 września 2011

KOLEJNY CIOS...

Otrzymaliśmy straszną wiadomość, wyniki rezonansu Sandrusi są bardzo złe. Lekarz poinformował nas, że guz odrasta w trzech miejscach i trzeba kolejny raz, jak najszybciej operować. Nie mamy wyjścia, musimy się zgodzić, bo guzy szybko rosną. Martwię się, co będzie potem, nikt nie zagwarantuje, że po tej operacji nie odrosną znowu, a przecież nie można w nieskończoność otwierać głowy. Każda operacja niesie ryzyko powikłań. 27 września mamy się zgłosić na oddział onkologi we francuskim szpitalu, lekarze będą już po konsultacjach. Jesteśmy załamani, cały dzień płaczę, bo nie mogę uwierzyć w to, że ten koszmar znów się zaczyna. Minęły dopiero trzy miesiące od operacji, a guzy już odrosły. Już było tak normalnie, cieszyliśmy się każdym dniem a teraz całe to szczęście prysnęło jak bańka mydlana. Zastanawiam się, jak wytłumaczę Sandrusi, że musi wrócić do szpitala, przecież jej obiecałam, że już nigdy nie wróci. Syn powiedział mi ostatnio: mamo jak dobrze, że jesteś już w domu,że Sandrusia jest zdrowa i nie musicie już jeździć do szpitala. Jak mam mu teraz powiedzieć, że znów nas nie będzie. Serce mi pęka, myślałam, że udało nam się pokonać chorobę, nie przypuszczałam, że tak szybko wróci. Nie wiem czy dam radę to wszystko kolejny raz przechodzić, wiem że muszę to zrobić dla Sandrusi, ale na razie jestem w rozsypce.