niedziela, 18 września 2011

Walka...


Jest mi ciężko pogodzić się z prawdą , cały czas mi się wydaje, że to jakiś zły sen. Potrzebowałam trochę czasu na przemyślenia i wypłakanie się. Sandrusia była u babci, nie chciałam, żeby mnie widziała w takim stanie. Wieczorem, gdy ją usypiałam, powiedziała mi, że chce, żebym była przy niej cały czas, bo się boi. Zastanawiam się, czy ona czuje, że jest z nią źle, czy po mnie to poznaje. Gdy przechodziła leczenie w szpitalu, płakała, jak ją zostawiałam choćby na chwilę, Mówiła, że boi się, kiedy niema mnie przy niej. Myślę, że dzieci czują, kiedy dzieje się coś złego. Dlatego zrobię wszystko, żeby Sandrusia nie zamknęła się w sobie tak jak za pierwszym razem. Teraz nie wstydzi się, ze wszystkimi rozmawia, zostaje u cioci, babci, w przedszkolu. Postanowiłam wziąć się w garść, bo płakanie nic nie pomoże, tylko wpędzi mnie w depresję. Sandrusia na razie o niczym nie wie i muszę zachowaniem pokazywać, że wszystko jest w porządku. Chcę, żeby do kolejnego wyjazdu do szpitala normalnie chodziła do przedszkola. W sobotę organizuję jej urodziny. Chciałabym, żeby jak najwięcej się śmiała, żeby miała siłę do walki z chorobą. Boję się tego, co nas czeka, ale musimy to przetrwać. Staram się myśleć pozytywnie, ale jest mi bardzo ciężko. Będę walczyć do końca o swoją córkę i muszę wygrać tę walkę.