wtorek, 31 maja 2011

Po operacji...

Wreszcie zobaczyliśmy naszą kochaną córeczkę. Serce się kroiło patrząc na nią przypiętą do różnych aparatur podtrzymujących życie. Widok straszny, wszędzie wenflony i kroplówki, odgłos maszyn. Cały czas siedziała przy niej pani anesteziolog i obserwowała na usg, jak bije serce. Poinformowała nas, że Sandrusia musi mieć podawany tlen, specjalna aparatura dotlenia jej krew bo jest bardzo słaba. Teraz decydujące jest 48 godzin po operacji, bo jeszcze mogą pojawić się powikłania. O 16 jesteśmy umówieni z lekarzem, który ją operował...