piątek, 13 maja 2011

DRUGI DOM



Szpital jest naszym drugim domem. Jesteśmy rozbitą rodziną, ja z córką w szpitalu, mąż z synem w domu. Najgorzej było w Wigilię, bo byłyśmy zamknięte w izolatce, to były najsmutniejsze święta w moim życiu. Aby rozweselić Sandrusię ozdobiłam całą salę lampkami świątecznymi, mąż przyniósł choinkę i prezenty. Sylwestra 2009r. też spędziliśmy w szpitalu, tata Sandrusi kupił całe pudło petard i strzelał pod jej oknem, aż pielęgniarki się zleciały (co to za wariat :)), było dużo śmiechu. Bardzo dużo rozmawiam z córką, tłumaczę jej, dlaczego jedziemy do szpitala, jakie zabiegi będą wykonywane itp. zawsze wie co będzie miała robione. Myślę, że dzięki temu ona mniej się stresuje, traktuje Oddział Onkologiczny jak drugi dom. Zawsze tylko pyta, czy nie będzie musiała być w izolatce, bo nie lubi być zamknięta. Sandrusia jest strasznie dzielną dziewczynką.