niedziela, 13 listopada 2011

11.11.2009r.

11 listopada minęło dwa lata odkąd walczymy o życie Sandrusi.Dzień Niepodległości,jest dniem w którym nasze życie zmieniło się w koszmar.Tego dnia Sandrusia trafiła na intensywną terapię.Nie mogłam pojąć,że wieczorem o 18:00 córka bawiła się z mężem a o 22 :00 lekarz mnie poinformował ,że muszę być przygotowana na wszystko,bo stan jest krytyczny.Myślałam ,że oszaleję,próbowali mnie uspokoić, pielęgniarki dały mi środki uspakajające.Gdy lekarz przyniósł dokumenty do podpisania ,zgodę na operację i przetoczenie krwi,nie umiałam się podpisać,zapomniałam jak mam na imię i nazwisko.Nie da się tego opisać,co wtedy działo się w mojej głowie.Zadzwoniłam do męża i histerycznie krzyczałam ,że Sandrusia umiera.Każda godzina ,każdy dzień,była wielką niewiadomą,czy będzie żyła.Do końca życia nie zapomnę dnia 11.11.2009r.