środa, 20 czerwca 2012

Serce pęka,tęsknota wielka...


Sandrusiu tak strasznie tęsknie, dopiero minął jeden dzień, a ja nie potrafię bez ciebie żyć, ciągle płaczę.Dziękuje Ci za to,że byłaś najwspanialszą córeczką na świecie i zawsze będziesz.Sandrusiu tak strasznie Cię kocham , serce z rozpaczy mi pęka.Pocieszam się tym,że wreszcie nie cierpisz. Nigdy się nie pogodzę z Twoim odejściem.Byłaś, jesteś i będziesz najcudowniejszym dzieckiem na świecie.Miałam szczęście mieć taką dzielną córeczkę,jesteś,bohaterką,udowodniłaś to nie raz.Nigdy nie zrozumiem, dlaczego tak musiało być.Ostatnie dwa dni, tak dobrze się czułaś, że nawet pani doktor była zdziwiona. Rano wstałam o piątej, szykowałam Sandrusi leki, myłam ją, przebierałam, ciągle jej coś opowiadałam, śmiałam się, a ona takie fajne minki robiła i też się uśmiechała .Jak ją całowałam to mówiłam, że chyba ją zjem, bo taka kochaniutka jest. Miała takie luźne rączki i nóżki, obiecałam, że pomaluję jej paznokcie, bo nie ściskała piąstek. Po 12:00 zauważyłam, że robi przerwy dłuższe w oddychaniu, bardzo się przestraszyłam, ale nie przypuszczałam, że najgorsze się zbliża. Z minuty na minutę coraz ciężej oddychała. Trzymałam ją cały czas na rękach, przytulając, całowałam i delikatnie lulałam. Nie mówiłam do niej "nie zostawiaj mnie,nie opuszczaj". Czytałam książki o tym,  jak dzieci odchodzą i wiedziałam,że muszę jej pozwolić odejść.Strasznie płakałam i mówiłam w kółko, że ją kocham nad życie i zawsze będziemy razem, że będzie moim kochanym Aniołkiem.Patrzyła mi prosto w oczy i dwa razy zrobiła delikatny uśmiech .Odchodziła bez cierpienia, w spokoju, wśród bliskich a najważniejsze, że mamusia ją cały czas tuliła. Gdy przestawała oddychać ,mówiłam "Sandrusiu" i ona wtedy brała z wielkim trudem oddech, wyglądało to jakby chciała dla mnie żyć.O 13:30 Sandrusia przestała oddychać.To był tak straszny cios, że myślałam, że umrę razem z nią. Pielęgniarki ubrały ją w piękną sukienkę i kapelusik. O 18:00 przyjechała osoba z zakładu pogrzebowego zabrać Sandrusię, płakałam, zaczęłam ją przytulać, całować, mówić, że jej  nie oddam.Mama dała mi tabletkę i zasnęłam. Na drugi dzień obudziłam się o piątej rano, tak jak zawsze, kiedy podawałam leki Sandrusi, gdy spojrzałam na poduszkę, przypomniałam sobie, że jej już nie ma ,tak strasznie płakałam.Rodzina chciała załatwić wszystkie formalności związane z pogrzebem,ale ja postanowiłam,że muszę przy wszystkim być osobiście.Sandrusia musi mieć wszystko, co najlepsze.Wylałam morze łez tego dnia, podpisując różne papiery.Najgorzej było wejść na cmentarz, chciałam wybrać najlepsze miejsce dla niej.Wykupiłam dwa miejsca na grób.Chcę,żeby Sandrusia miała więcej miejsca, trochę trawki na kwiatuszki, żeby nie była ściśnięta między grobami.Wymyśliłam, że chcę jej zamówić rzeźbę z jej postacią, tylko muszę kogoś znaleźć, żeby ją wykonał np.Sandrusię siedzącą na grobie.Ona była wyjątkowa i pomnik też będzie wyjątkowy, ja się już o to postaram.Dostałam maila od pewnej kobiety,że bardzo poruszyła ją nasza historia i chciałaby napisać książkę o matczynej miłości do córki i bohaterce-Sandrusi, zapytała,czy wyrażam zgodę. Oczywiście, że się zgadzam to będzie kolejna rzecz, którą Sandrusia po sobie zostawi.