
wtorek, 25 grudnia 2012
czwartek, 20 grudnia 2012
Pomóżmy Mai
Maja jest 7 letnią dziewczynką chorującą od dłuższego czasu na białaczkę,jest po przeszczepie szpiku kostnego.Musi przyjmować specjalny lek po przeszczepie o nazwie NOXAFIL,problem jest taki ,że lek jest bardzo drogi,miesięczna kuracja kosztuje 9 tysięcy.Rodzice proszą o pomoc,nie stać ich na zakup tak drogiego leku.Po własnym przykładzie wiem ,że jest bardzo dużo dobrych ludzi,każda złotówka się liczy.Pamiętajmy dobro zawsze powraca.Więcej informacji można dowiedzieć się na blogu Mai.
http://ksiezniczka-maja.blogspot.com/

http://ksiezniczka-maja.blogspot.com/
niedziela, 9 grudnia 2012
Moja Sandrusia
Sandrusia była uparciuchem,zawsze musiało być tak jak ona chciała.Była bardzo pomocna o co bym ją nie poprosiła to zrobiła.Gdy wcześnie rano wstawałyśmy,aby jechać do szpitala,nigdy nie marudziła,tylko mówiła ,mamusiu sama się ubiorę.Była towarzyska,ale gdy się źle czuła,tylko chciała mamusię i nikogo innego.Kochała zwierzęta i wycieczki do zoo.Jej ulubionym kolor był różowy.Jej przysmakiem były ziemniaki pieczone z kefirem i zupa pomidorowa,mogła by jeść ciągle te dwa dania.Była prawdziwą gosposia,lubiła sprzątać,układać swoje lalki.Uwielbiałam ją obserwować,jak się bawiła w mamę i troskliwie zajmowała się swoimi lalkami,wiedziałam ,że w przyszłości była by dobrą mamą.Przed chorobą często ubierała buty na szpilkach,moje lub babci i paradowała po domu stukając obcasami.Gdy zachorowała i jedna nóżka była nie sprawna,zakładała buta na obcasie tylko na jedną nogę i strasznie się cieszyła.Często jak ją ktoś pytał co robisz,odpowiadała "gówienko na mięko"miała poczucie humoru,nawet jak ktoś się skrępował,bo coś palnęła,ona miała ubaw.Kiedy siedziała,lubiła zakładać nogę na nogę.Nie cierpiała chodzić w rajstopach,bo mówiła,że ją gryzą.Kolorowanek miała mnóstwo,lubiła kolorować,ciągle chciała nowe a jeszcze jednych nie skończyła.Nie przeszła obojętnie obok lalek(bobasów) lub niemowlaka.Niemowlaki bardzo podobały jej się,często pytała czy urodzę dzidziusia ,bo on by chciała karmić,lulać na spacerki chodzić,jestem pewna,że była by troskliwą siostrą.Lubiła się stroić i malować błyszczkiem usta i lakierem paznokcie.Gdy poznawała nowych ludzi zawsze przyglądała się dokładnie twarzy danej osoby,jak na nią reaguje,bo problemem dla niej był brak włosów.Była bardzo dobrym obserwatorem.Potrafiła po kilku tygodniach powiedzieć,że ktoś coś o niej mówił,albo za bardzo gapił się na nią.Na początku choroby myślałam,że nic nie rozumie,co się z nią dzieje,bo jest jeszcze mała.Ona mi pokazała jak w małym ciele jest mądry i dorosły człowiek.Na początku przerażało mnie jej szybkie dorastanie,bo ja chciałam mieć cały czas małą Sandrusie.Przez chorobę szybko wydoroślała.Dzięki jej pogodności mimo cierpienia,ja przetrwałam te ciężkie chwile.Sandrusiu tak wiele mnie nauczyłaś i pokazałaś.Myślę że najbardziej lubiła lulanie mamusi przytulanie i całowanie.Tak strasznie mi brakuje ciebie,twojego uśmiechu,naszego lulania i przytulania.
sobota, 8 grudnia 2012
PŁOMYK DO NIEBA
poniedziałek, 26 listopada 2012
Podziękowania dla HOSPICJUM
Na zdjęciu cudowna pielęgniarka z hospicjum pani Agnieszka z Sandrusią
Dzięki hospicjum Sandrusia mogła ostatnie miesiące swojego życia spędzić w domu,dla niej i dla mnie,było to bardzo ważne.Kiedyś samo słowo hospicjum,kojarzyło mi się z czymś najgorszym,teraz wiem,że to jest wspaniała instytucja,lekarze,pielęgniarki,wolontariusze,ksiądz są ludzmi o wielkim sercu.Dopóki człowiek nie ma styczności ze śmiercią,nie interesuje się wieloma rzeczami np.jak wiele może pomóc hospicjum dzieciom umierającym.Alma-Spei gromadzi ludzi pełnych entuzjazmu i miłości do dzieci,którzy zdecydowali się pomagać nieuleczalnie chorym dzieciom i ich rodzinom.Hospicjum zapewnia sprzed medyczny i rehabilitacyjny,umożliwiając pobyt dzieci chorych w domu.Gdy wspominam jak karetka przewoziła Sandrusie do domu,by mogła odejść w śród bliskich,byłam przerażona,hospicjum dała mi pewność siebie i poczucie bezpieczeństwa,lekarze, pielęgniarki dostępni 24 godz na dobę.W styczniu lekarze ze szpitala dawali kilka godzin życia Sandrusi a ona żyła jeszcze pół roku.Lekarza nie są w stanie przewidzieć kiedy dziecko odejdzie,gdy już nie ma ratunku w medycynie,dzięki Hospicjum dzieci mają możliwość spędzenia ostatnich chwil wśród bliskich w domu.Nigdy bym sobie nie wybaczyła,gdybym Sandrusi do domu nie zabrała.Nie zapomnę jej wesołych oczów jak położyłam ją na własnym łóżku,zobaczyła swoje kochane lalki,pokazałam jej każdy kąt w domu,nieraz się uśmiechneła mimo paraliżu,odwiedziła również dziadków i odeszła u nich na moich rękach.W tym ciężkim dniu hospicjum również było z nami i nadal jest.Opieka Alma-Spei nad rodziną nie kończy się z chwilą odejścia dziecka.Chciałam podziękować z całego serca wszystkim pracownikom Hospicjum za pomoc i ogromne serce dla mojej kochanej Sandrusi,do końca życia będę wam wdzięczna za wszystko.Uśmierzaliście jej ból,jak tylko się dało,dzięki wam odeszła w spokoju i nie cierpiała,dzięki wam również spełniłam ostatnie marzenie Sandrusi,dzień przed paraliżem mówiła,że chce do domku.Tak strasznie tęsknię Sandrusi,nie ma dnie żebym nie płakała,pocieszam się,że nie cierpisz już i jesteś szczęśliwa,bo dość bólu w swoim krótkim życiu przeżyłaś,nigdy się nie pogodzę z twoim odejściem.KOCHAM CIĘ NAD ŻYCIE I NIGDY NIE PRZESTANE
Dzięki hospicjum Sandrusia mogła ostatnie miesiące swojego życia spędzić w domu,dla niej i dla mnie,było to bardzo ważne.Kiedyś samo słowo hospicjum,kojarzyło mi się z czymś najgorszym,teraz wiem,że to jest wspaniała instytucja,lekarze,pielęgniarki,wolontariusze,ksiądz są ludzmi o wielkim sercu.Dopóki człowiek nie ma styczności ze śmiercią,nie interesuje się wieloma rzeczami np.jak wiele może pomóc hospicjum dzieciom umierającym.Alma-Spei gromadzi ludzi pełnych entuzjazmu i miłości do dzieci,którzy zdecydowali się pomagać nieuleczalnie chorym dzieciom i ich rodzinom.Hospicjum zapewnia sprzed medyczny i rehabilitacyjny,umożliwiając pobyt dzieci chorych w domu.Gdy wspominam jak karetka przewoziła Sandrusie do domu,by mogła odejść w śród bliskich,byłam przerażona,hospicjum dała mi pewność siebie i poczucie bezpieczeństwa,lekarze, pielęgniarki dostępni 24 godz na dobę.W styczniu lekarze ze szpitala dawali kilka godzin życia Sandrusi a ona żyła jeszcze pół roku.Lekarza nie są w stanie przewidzieć kiedy dziecko odejdzie,gdy już nie ma ratunku w medycynie,dzięki Hospicjum dzieci mają możliwość spędzenia ostatnich chwil wśród bliskich w domu.Nigdy bym sobie nie wybaczyła,gdybym Sandrusi do domu nie zabrała.Nie zapomnę jej wesołych oczów jak położyłam ją na własnym łóżku,zobaczyła swoje kochane lalki,pokazałam jej każdy kąt w domu,nieraz się uśmiechneła mimo paraliżu,odwiedziła również dziadków i odeszła u nich na moich rękach.W tym ciężkim dniu hospicjum również było z nami i nadal jest.Opieka Alma-Spei nad rodziną nie kończy się z chwilą odejścia dziecka.Chciałam podziękować z całego serca wszystkim pracownikom Hospicjum za pomoc i ogromne serce dla mojej kochanej Sandrusi,do końca życia będę wam wdzięczna za wszystko.Uśmierzaliście jej ból,jak tylko się dało,dzięki wam odeszła w spokoju i nie cierpiała,dzięki wam również spełniłam ostatnie marzenie Sandrusi,dzień przed paraliżem mówiła,że chce do domku.Tak strasznie tęsknię Sandrusi,nie ma dnie żebym nie płakała,pocieszam się,że nie cierpisz już i jesteś szczęśliwa,bo dość bólu w swoim krótkim życiu przeżyłaś,nigdy się nie pogodzę z twoim odejściem.KOCHAM CIĘ NAD ŻYCIE I NIGDY NIE PRZESTANE
poniedziałek, 5 listopada 2012
DZIEKUJĘ ZA PAMIĘĆ O SANDRUSI...
Dziękuję wszystkim za pamięć o Sandrusi - małej dziewczynce, która poruszyła tak wiele serc...
Jestem dumna z mojej córeczki, która nauczyła mnie tak wiele...
Na zawsze pozostanie w moim sercu,
SANDRUSIU, MAMUSIA KOCHA CIĘ NAD ŻYCIE I NIGDY NIE PRZESTANIE !!!
niedziela, 9 września 2012
sobota, 8 września 2012
Ciężkie dni...
niedziela, 26 sierpnia 2012
wtorek, 7 sierpnia 2012
piątek, 3 sierpnia 2012
Mój Anioł Stróż...
czwartek, 2 sierpnia 2012
Ludzie są różni...
środa, 25 lipca 2012
poniedziałek, 23 lipca 2012
Rzeźba
poniedziałek, 16 lipca 2012
niedziela, 8 lipca 2012
Tęsknota...
Sandrusiu tak strasznie tęsknie za Tobą, jak dalej żyć bez ciebie ??? Mój koszmar, kolejny, dopiero się zaczyna, z dnia na dzień tęsknota jest coraz większa. Jutro jadę z mężem do hospicjum ALMA-SPEI na grupę wsparcia dla rodziców, którzy stracili dziecko. Myślę, że jest nam potrzebna pomoc psychologa. Agnieszka z hospicjum przyjechała nas odwiedzić i przy okazji zabrać sprzęt i resztę rzeczy: leki, opatrunki, pampersy i wiele innych, nam już nie są potrzebne, a innym dzieciom się przydadzą. Przez długi czas nie sprzątałam pokoju, w którym leżała Sandrusia, leki i wszystko inne zostało na swoim miejscu. Ale gdy Agnieszka zadzwoniła, że przyjedzie, musiałam się zmobilizować i spakować rzeczy do pudeł. Pakowałam i płakałam, że już wszystko znika, bo nawet leki mi ją przypominały. Myślałam, jak wszystko jej podawałam, w jej biednych żyłach to już nie krew płynęła tylko leki, tak było ich dużo przez całe leczenie. Agnieszka długo u nas siedziała, rozmawiałyśmy, mówiła, żebym się nie zamykała w domu, muszę wychodzić do ludzi, przełamywać swoje lęki. Hospicjum opiekuje się również rodziną po stracie dziecka, dlatego też zaproponowała nam tą grupę wsparcia. Nie modlę się do Boga, bo w nic już nie wierzę. Kiedy jest mi bardzo źle, to mówię do Sandrusi i ona mi pomaga. Gdy poszłam do spowiedzi przed pogrzebem, to powiedziałam księdzu co myślę, że w nic już nie wierzę, moje dziecko przeszło piekło na ziemi. Powiedziałam, że spowiadam się tylko dla Sandrusi, bo tak trzeba, ale ja nie czuję potrzeby wyspowiadania, bo nie mam grzechów takich, żebym zasłużyła na to, co mnie spotkało. Ksiądz odpowiedział: "dziecko, musisz w coś wierzyć bo z głupiejesz". Musiałam powiedzieć to, co myślę. Cały czas sobie tłumaczę, że ona już nie cierpi, ale zaraz nachodzą mnie myśli, że nie powinna w ogóle zachorować, tylko cieszyć się dzieciństwem, jak inne dzieci.Znajomi dzwonią, piszą esemesy, chcą się spotkać, ale ja nie mam ochoty, większość z nich ma dzieci w wieku Sandrusi. Nie mogę patrzeć na inne dzieci, bo nie mogę powstrzymać łez. Gdy pomyślę, że dzieci znajomych od września pójdą do pierwszej klasy, a moja Sandrusi nie, mam ochotę krzyczeć. Boże, dlaczego mi to zrobiłeś, za co muszę dźwigać ten krzyż ? Gdy wychodzę z domu, obserwuję ludzi, myślę sobie, że życie dla wszystkich toczy się dalej, a mojej Sandrusi już nie ma i moje życie stanęło w miejscu, nie widzę żadnego sensu. Dzisiaj rozmawiałam z Patrykiem, jest bardzo zadowolony (jest na obozie), cieszę się, że on trochę odpocznie od tego wszystkiego, co ostatnio się działo. Jest zadowolony, bo ciągle zajmuje pierwsze miejsca w zawodach sportowych. Powiedział, że w dzień, w który wróci z obozu, nawet gdyby już było bardzo późno, on chce iść do Sandrusi zapalić świeczkę, odpowiedziałam, że pewnie, że pójdziemy.
Subskrybuj:
Posty (Atom)