piątek, 3 sierpnia 2012

Mój Anioł Stróż...




Moim aniołem stróżem jest Sandrusia. Wierzę, że moja córcia pomoże mi wrócić do normalnego życia, na razie jestem strasznie zagubiona, nie mogę sobie znaleźć miejsca. Nie ma dnia, żebym łzy z tęsknoty nie uroniła. Czuję jej obecność, miałam kilka przykładów, że ona jest obok mnie. Zawsze, kiedy przychodzę do domu, mówię do Sandrusi, że mamusia już wróciła i była u niej na cmentarzu, znów kupiłam kolejnego pięknego dużego aniołka. Gdy tak mówiłam, nagle przewróciło się jej zdjęcie, ja wierzę, że ona dała mi znak, że jest obok. Ostatnio strasznie padał deszcz, kiedy jechałam na cmentarz, gdy wysiadałam z auta mówiłam: "Sandrusiu, mamusia idzie do Ciebie", nagle przestało padać i wyszło piękne słońce, posiedziałam przy Sandrusi, a gdy wracałam i wsiadałam do samochodu, nagle znowu zaczął padać deszcz. Nieraz, kiedy strasznie płaczę, to nie modlę się do Boga, żeby mi pomógł, tylko do Sandrusi i zaraz jest mi lepiej. Gdy patrzę na zdjęcia, widzę w jej twarzy taką mądrość i dorosłość, moja mama mówi, że chowałam Sandrusię dla Boga. Miałam i mam nadal wyjątkowe dziecko, to jest prawdziwy Anioł. Często w nocy przebudzam się i szukam jej rączki, często spałyśmy razem trzymając się za ręce. Gdy dociera do mnie, że jej nie ma, nie mogę opanować łez, głaszczę jej podusię i wyobrażam sobie, że ona leży obok mnie. W takich chwilach chciałabym być z nią. Wszyscy mówią: "nie płacz, bo Sandrusia nie chciałaby Cię takiej widzieć". Dobrze się mówi, chciałabym nie płakać, ale jak się kogoś kocha tak strasznie jak ja Sandrusię, a Bóg musiał nas rozdzielić, to tak, jakby mi ktoś kawałek serca wyrwał. Nie ma nic straszniejszego niż przeżycie śmierci własnego dziecka, nie taka powinna być kolejność. Wierzę, że Sandrusia ześle mi jeszcze kiedyś córeczkę, ale jeszcze nie teraz. Sandrusia była wyjątkowa i żadne dziecko jej nie zastąpi, ale moim marzeniem zawsze było mieć córeczkę i wierzę, że jeszcze ją będę miała. Sandrusiu, kocham Cię nad życie, moja kochana perełko.