
wtorek, 30 sierpnia 2011
Złe wiadomości...
Zmarł chory Kamil, miał 13lat, chorował na białaczkę, nawet nie zakończył leczenia. Prawdopodobnie jego organizm nie wytrzymał ciężkiego leczenia (chemii). Jeszcze kiedy byłyśmy na oddziale onkologicznym, Kamil dostał wylew (wtedy dopiero zaczynał leczenie), ale wtedy udało się go uratować. Tym razem jednak się nie udało. Kamil jest przykładem na to, jak każde dziecko inaczej przechodzi leczenie. Współczuję ogromnie rodzicom. Łzy same napływają mi do oczu, kiedy piszę o Nim. Dziękuje Bogu, że moja Sandrusia przetrwała to ciężkie leczenie, chociaż były momenty, w których myślałam, że to już koniec. Staram się nie myśleć o oddziale onkologicznym, ale nie da się nie myśleć o cierpiących dzieciach i ich rodzicach. Proszę Boga, żebym nigdy już tam nie musiała wrócić...
niedziela, 28 sierpnia 2011
Koniec infekcji :)
U nas wszystko w porządku, Sandrusia już dobrze się czuje, od poniedziałku do piątku jeździmy na rehabilitację. Infekcja już minęła. W tej chwili jesteśmy u babci i dziadka w Młoszowej. Sandrusia rano od razu biegnie do swojej kuzynki - Oli, bawi się z nią przez cały dzień, kąpią się w basenie, wymyślają różne zabawy. Wieczorami robimy pieczone ziemniaki i grillujemy. W ogóle nie chce wracać do mieszkania w bloku. U babci sama może wychodzić z domu i ma kuzynkę, która mieszka za płotem. Wakacje już się kończą i niestety jednak trzeba będzie powoli wracać. Zacznie się szkoła i przedszkole. Sandrusia nie może się już doczekać przedszkola i spotkania z dziećmi i panią Olą, która była jej przedszkolanką jeszcze przed chorobą. Ja się troszkę niepokoję, jak to będzie, czy rówieśnicy ją zaakceptują, czy nadrobi materiał przedszkolny (dwa lata jej uciekły przez chorobę), czy będzie się dobrze czuła w przedszkolu. Bardzo szybko rosną jej włoski (już prawie centymetr), myślę, że dzieci jej nie będą dokuczały. Teraz Sandrusia wierzy, że jej nie okłamałam mówiąc, że jak tylko przestaniemy jeździć do szpitala, to jej włoski będą szybko rosły. Jesteśmy szczęśliwi z mężem, kiedy rano Sandrusia bierze grzebień i mówi, że musi się uczesać :)
piątek, 19 sierpnia 2011
Niepokój...
W środę w nocy mało co spałam, Sandrusia ciągle się budziła i płakała, bolała ją główka i brzuszek. Od razu przypomniał mi się okres, kiedy dostawała chemię.Rano dostała gorączki, pojechałam z nią do lekarza rodzinnego. Po zbadaniu, pani doktor stwierdziła, że nie widzi nic niepokojącego, bo osłuchowa jest czysta. Przepisała leki na infekcję. Po południu Sandrusia usnęła, a gdy się obudziła, była bardzo rozpalona i źle wyglądała. Zmierzyłam jej temperaturę, była wysoka - 39,7C, przestraszyłam się. Jeszcze raz pojechałyśmy do przychodni. Widzę, że lekarze pierwszego kontaktu boją się leczyć córkę, a jak usłyszą, że boli ją główka, od razu pytają, czy nie wymiotowała, bo ból głowy i wymioty to pierwszy objawy, że coś dzieje się w główce. Lekarz zlecił podawanie leku przeciwgorączkowego i na infekcję co 4 godziny, a rano zrobienie morfologi z rozmazem. Na drugi dzień po zrobieniu badań okazało się, że wyniki są złe, lekarz powiedział, że wskazują na stan zapalny i trzeba włączyć do leczenia antybiotyk. Na tą chwilę córka dobrze się czuje. Myślę, że mogła coś złapać na rehabilitacji, ponieważ tam jest dużo ludzi, a ona ma słabszą odporność. Szkoda mi tylko tego, że przepadły już dwie rehabilitacje, ale mam nadzieję, że w poniedziałek będzie wszystko w porządku i będzie mogła ćwiczyć. Napędziła mi trochę strachu, bo to jej pierwsza choroba od operacji.
czwartek, 18 sierpnia 2011
Pierwszy dzień rehabilitacji...
Dzisiaj pojechaliśmy z Sandrusią na rehabilitację. Pierwszym zabiegiem była fizykoterapia, drugim - hydroterapia, trzecim - dogoterapia (zajęcia z psem). Oczuwiście te trzecie zajęcia najbardziej się jej podobały, cały czas się śmiała i przytulała do pieska. Raz w tygodniu Sandrusia ma mieć terapię zajęciową - wyrównanie sprawności lewej ręki.
Dzień w Zakopanem...
Weekend w Zakopanem był bardzo udany. Pogoda super, cały czas świeciło słoneczko. Sandrusia miała wiele atrakcji, jeździła na kucyku, wyjechała wyciągiem na Gubałówkę, jechała bryczką, chodziliśmy po górach. Wykończyła tatę, ponieważ nosił ją na barana. Wieczorem spacerowaliśmy po oświetlonych Krupówkach.Przed spaniem, opowiadała, co zobaczyła przez cały dzień. Buzia się jej nie zamykała :)
czwartek, 11 sierpnia 2011
Rehabilitacja nóżki...
Powrót z wakacji...
środa, 3 sierpnia 2011
Dobrzy ludzie...
Upragnione wakacje...
Subkonto Fundacji "Zdążyć z pomocą..."
Chciałam powiadomić zainteresowanych, że wreszcie doczekaliśmy się numeru subkonta Fundacji "Zdążyć z pomocą". Strasznie długo to trwało. Osoby, które są zainteresowane odliczeniem podatku od darowizny - po lewej stronie bloga podany jest numer konta i KRS.
Dostaliśmy także wiadomości z Francji. 14 września mamy stawić się na oddział neurochirurgii (na rezonans), a także 27 września na oddział onkologii (wyniki rezonansu). Co trzy miesiące Sandrusia będzie monitorowana przez neurochirurgów i onkologów. We wrześniu mamy także zaplanowaną wizytę u ortopedy. Lekarz ma orzec, czy łuska na nogę pomaga. Trzeba także zrobić drobną poprawkę łuski, ponieważ w jednym miejscu na nóżce Sandrusi robi się pęcherz.
Dostaliśmy także wiadomości z Francji. 14 września mamy stawić się na oddział neurochirurgii (na rezonans), a także 27 września na oddział onkologii (wyniki rezonansu). Co trzy miesiące Sandrusia będzie monitorowana przez neurochirurgów i onkologów. We wrześniu mamy także zaplanowaną wizytę u ortopedy. Lekarz ma orzec, czy łuska na nogę pomaga. Trzeba także zrobić drobną poprawkę łuski, ponieważ w jednym miejscu na nóżce Sandrusi robi się pęcherz.
Subskrybuj:
Posty (Atom)