Sandrusia ma nowy wystrój, ponieważ na pomnik trzeba długo czekać, a chciałam, żeby już miała ładnie, wyłożyłam na razie sztuczną trawę.

środa, 25 lipca 2012
poniedziałek, 23 lipca 2012
Rzeźba
poniedziałek, 16 lipca 2012
niedziela, 8 lipca 2012
Tęsknota...
Sandrusiu tak strasznie tęsknie za Tobą, jak dalej żyć bez ciebie ??? Mój koszmar, kolejny, dopiero się zaczyna, z dnia na dzień tęsknota jest coraz większa. Jutro jadę z mężem do hospicjum ALMA-SPEI na grupę wsparcia dla rodziców, którzy stracili dziecko. Myślę, że jest nam potrzebna pomoc psychologa. Agnieszka z hospicjum przyjechała nas odwiedzić i przy okazji zabrać sprzęt i resztę rzeczy: leki, opatrunki, pampersy i wiele innych, nam już nie są potrzebne, a innym dzieciom się przydadzą. Przez długi czas nie sprzątałam pokoju, w którym leżała Sandrusia, leki i wszystko inne zostało na swoim miejscu. Ale gdy Agnieszka zadzwoniła, że przyjedzie, musiałam się zmobilizować i spakować rzeczy do pudeł. Pakowałam i płakałam, że już wszystko znika, bo nawet leki mi ją przypominały. Myślałam, jak wszystko jej podawałam, w jej biednych żyłach to już nie krew płynęła tylko leki, tak było ich dużo przez całe leczenie. Agnieszka długo u nas siedziała, rozmawiałyśmy, mówiła, żebym się nie zamykała w domu, muszę wychodzić do ludzi, przełamywać swoje lęki. Hospicjum opiekuje się również rodziną po stracie dziecka, dlatego też zaproponowała nam tą grupę wsparcia. Nie modlę się do Boga, bo w nic już nie wierzę. Kiedy jest mi bardzo źle, to mówię do Sandrusi i ona mi pomaga. Gdy poszłam do spowiedzi przed pogrzebem, to powiedziałam księdzu co myślę, że w nic już nie wierzę, moje dziecko przeszło piekło na ziemi. Powiedziałam, że spowiadam się tylko dla Sandrusi, bo tak trzeba, ale ja nie czuję potrzeby wyspowiadania, bo nie mam grzechów takich, żebym zasłużyła na to, co mnie spotkało. Ksiądz odpowiedział: "dziecko, musisz w coś wierzyć bo z głupiejesz". Musiałam powiedzieć to, co myślę. Cały czas sobie tłumaczę, że ona już nie cierpi, ale zaraz nachodzą mnie myśli, że nie powinna w ogóle zachorować, tylko cieszyć się dzieciństwem, jak inne dzieci.Znajomi dzwonią, piszą esemesy, chcą się spotkać, ale ja nie mam ochoty, większość z nich ma dzieci w wieku Sandrusi. Nie mogę patrzeć na inne dzieci, bo nie mogę powstrzymać łez. Gdy pomyślę, że dzieci znajomych od września pójdą do pierwszej klasy, a moja Sandrusi nie, mam ochotę krzyczeć. Boże, dlaczego mi to zrobiłeś, za co muszę dźwigać ten krzyż ? Gdy wychodzę z domu, obserwuję ludzi, myślę sobie, że życie dla wszystkich toczy się dalej, a mojej Sandrusi już nie ma i moje życie stanęło w miejscu, nie widzę żadnego sensu. Dzisiaj rozmawiałam z Patrykiem, jest bardzo zadowolony (jest na obozie), cieszę się, że on trochę odpocznie od tego wszystkiego, co ostatnio się działo. Jest zadowolony, bo ciągle zajmuje pierwsze miejsca w zawodach sportowych. Powiedział, że w dzień, w który wróci z obozu, nawet gdyby już było bardzo późno, on chce iść do Sandrusi zapalić świeczkę, odpowiedziałam, że pewnie, że pójdziemy.
środa, 4 lipca 2012
Moja cudowna córeczka...
Przez przypadek dowiedziałam się o filmiku Sandrusi. Próbowałam go obejrzeć dwa raz i nie dałam rady, serce mi pęka, a łzy leją się strumieniem. Filmik jest piękny, ale wspomnienia tak strasznie bolą. Była tak ciężko chora, a potrafiła cieszyć się życiem, widać po zdjęciach, wiecznie uśmiechnięta. Dała nam tyle szczęścia przez siedem lat, była wspaniałym dzieckiem. Robiłam wszystko, żeby ją uszczęśliwić, jestem z siebie zadowolona, starałam się jak mogłam. Dzięki niej stałam się silniejsza, nauczyła mnie przełamywać swoje lęki, kiedyś np. bałam się zastrzyków, nie pomyślałabym, że kiedyś będę je sama robiła. Przeszłam taką szkołę życia, że szkoda słów. Pielęgniarki z hospicjum śmiały się, że jestem tak obeznana i wyszkolona, że niejedna pielęgniarka mogłaby się ode mnie uczyć. Wiedziałam, że Sandrusia woli, jak ja wszystko przy niej robię. Mówiła np. przy zmianie opatrunku przy wejściu centralnym: "mamusiu ty jak to robisz, mniej boli". Chciałam ją za wszelką cenę uratować, życie bym za nią oddała. Przyszedł moment, że już nic nie mogłam zrobić, bezsilność była straszna. Opisuję tylko małą cząstkę tego, co przeżyłam i widziałam. Nigdy się nie pogodzę z tym, że musiała odejść i cierpieć dwa lata i siedem miesięcy. Przeszła dwie operacje główki (trepanacje czaszki), 33 naświetlania (radioterapia) główki, 60 chemi, była około 50 razy pod narkozą (usypiana), podano jej masę leków, kroplówek, przetaczania krwi, płytek, zabiegi, przeprowadzano przeróżne badania. Mogłabym pisać i pisać ile to moje biedne dziecko przeszło męczarni. Bloga zaczęłam pisać po półtorarocznej chorobie, wcześniej na pewno nie byłabym w stanie pisać, z biegiem czasu uczyłam się żyć z chorobą. Robiłam wszystko, żeby Sandrusia miała w miarę możliwości normalne dzieciństwo. Jak sobie przypomnę niektóre sytuacje, jak cierpiała, to z jednej strony cieszę się, że jej i mój koszmar się skończył, a ja nie muszę patrzeć na to cierpienie. Nie ma nic gorszego jak patrzeć na własne dziecko jak cierpi i nie móc nic zrobić. Nieraz sama się zastanawiam, jak ja to wszystko przeżyłam i nie zgłupiałam. Do końca życia będę powtarzała na cmentarzu i nie tylko: "Sandrusiu, kocham Cię nad życie. Jestem z Ciebie dumna, że byłaś dzielna do końca". Staram się nie płakać dla Ciebie, ale jeszcze nie daję rady, nie mogę opanować łez.
Ku Pamięci Aniołków
Dostałam filmik o dzieciach chorych na nowotwór, które odeszły. Sandrusia także jest na tym filmiku.
wtorek, 3 lipca 2012
Dwa tygodnie bez Sandrusi
Dzisiaj dokupiłam ramki na zdjęcia, chce ją mieć wszędzie. Gdy rano się budzę, zawsze się uśmiecham do jej zdjęć, całuję je, a zaraz płaczę, bo dociera do mnie, że jej już nigdy nie zobaczę.Wiem, że jakby dorosła, byłabym z niej dumna, ona na pewno byłaby dobrym człowiekiem. Wspominamy z mężem i rodziną córeczkę, śmiejemy się i płaczemy, ona była tak bardzo kochanym dzieckiem, wszyscy ją uwielbiali. Tak strasznie nam Ciebie Sandrusiu brakuje, kochamy Cię nad życie wszyscy. Znalazłam napis na serce, które będzie na nagrobku Sandrusi: 'TAK KRÓTKO ŻYŁAM, A TAK ŻYĆ CHCIAŁAM, BÓG TAK CHCIAŁ, ODEJŚĆ MUSIAŁAM". To zdanie idealnie pasuje do Sandrusi.
Subskrybuj:
Posty (Atom)