
wtorek, 28 czerwca 2011
Małe szczęścia...
niedziela, 26 czerwca 2011
Wspierajmy się...
W piątek byłam w szpitalu Prokocimiu. Musiałam zawieźć kopię dokumentów z Francji dla polskich lekarzy. Chcę żyć z nimi w zgodzie, ponieważ mogą być pomocni w razie jakiejkolwiek choroby (gorączki nawet). Wchodząc na oddział, gdy spojrzałam na wychudzone dzieci z podkrążonymi oczami oraz smutnych rodziców, zrobiło mi się ogromnie przykro. Lekarze przyjęli mnie bardzo serdecznie, cieszą się, że córka nie musi brać chemii. Ale też przypomnieli mi, że to nowotwór złośliwy, że Sandrusię trzeba cały czas monitorować (przez kolejne pięć lat). Powiedzieli nam, że najlepiej byłoby, żeby francuscy lekarze monitorowali córkę. Gdyby, nie daj Boże, coś się działo, to oni (lekarze z Francji) będą wiedzieli co robić, bo mają większe doświadczenie w leczeniu tego typu nowotworów. Ustaliłam, że Sandrusi zostanie usunięte wejście centralne. Za tydzień anestezjolog ma ustalić termin zabiegu. Gdy wychodziłam z oddziału onkologicznego, odwróciłam się i pomyślałam sobie: "Panie Boże, żebym już nigdy nie musiała tu wracać". Przy wyjściu ze szpitala spotkałam Ewę - mamę 5 letniego Norberta, który ma nowotwór (neuroblastoma - guz znajduje się w brzuchu i jest duży ma 10 cm). Ewa była załamana, cały czas płakała. Norbert dopiero zaczyna leczenie, ale bardzo źle znosi chemię i cały czas przebywa w izolatce. Przytuliłam ją i próbowałam pocieszyć, że początki są zawsze ciężkie, ale przyjdzie taki dzień i już nie będzie łez tylko radość. Ewa - musisz wierzyć, ze będzie dobrze. Próbuję się skupić tylko na Sandrusi, ale nie potrafię nie myśleć o moich znajomych, którzy nadal siedzą w szpitalu i cierpią ze swoimi dziećmi. Pamiętajcie: po złych dniach przychodzą dobre, nie może być cały czas źle.
piątek, 24 czerwca 2011
Normalne życie...
Dzisiaj na zmianę płaczę i śmieję się ze szczęścia, bo nadal nie mogę uwierzyć, Sandrusia nie dostanie już chemii. Nie będzie już nieprzespanych nocy, cierpienia, płaczu, izolatek, szpitala. Wreszcie będziemy mogli normalnie żyć. Tak bardzo zazdrościłam ludziom normalnego funkcjonowania, przychodziłam do domu i płakałam, nie mogłam zrozumieć, dlaczego moje dziecko to spotkało. A teraz uśmiech nie schodzi mi z twarzy. Wreszcie doczekałam się tej chwili, o której tak marzyłam. Choroba córki bardzo mnie zmieniła, nauczyłam się doceniać to, co mam, cieszyć się każdym dniem. Nie doceniamy życia wtedy, kiedy wszystko jest dobrze. Wszyscy -którzy wchodzicie na blog Sandrusi - dodaliście mi siły do walki. Z Waszą pomocą udało się. Prowadzenie bloga jest dla mnie w pewien sposób terapią. Piszę i płaczę, to był dla mnie tak ciężki okres, że sama nie wiem, jak ja to wszystko przeżyłam (nadal wzruszam się wspominając tamte chwile). Wylałam morze łez, ale zawsze wierzyłam, że "po złych dniach muszą przyjść dobre". Teraz jestem najszczęśliwszą mamą na świecie, dziękuję wszystkim !!!
środa, 22 czerwca 2011
Dobre wiadomości...
Koncerty w Krakowie, Londynie...
Dziękujemy z całego serca organizatorom koncertów w Krakowie, Londynie oraz za imprezie PaintBall, jesteście wspaniali...
Ogromne dzięki dla wszystkich, którzy w trakcie tych imprez wpłacili pieniążki na leczenie Sandrusi.
Uzbierane kwoty: Kraków 3.000tys.zł, Londyn 3.500tys.zł, impreza PaintBall 2.000tys.zł
wtorek, 21 czerwca 2011
Pierwsza podróż samolotem...
piątek, 17 czerwca 2011
czwartek, 16 czerwca 2011
Francuska klinika...
http://en.wikipedia.org/wiki/Institut_Gustave_Roussy
http://www.igr.fr/enen
http://www.igr.fr/index.php?p m=pediatrie&p id=2276
Na zdjęciu powyżej znajduje się francuska klinika, w której Sandrusia będzie leczona. Dzisiaj dostałam telefon, że mamy zgłosić się do szpitala we Francji 22.06.2011r. na godz 9:00. Na miejscu dowiemy się więcej szczegółów. Mamy już wykupione bilety lotnicze na 21.06.2011r., wylot o godz.12:00. Neurochirurg nie miał przeciwwskazań, żeby Sandrusia odbyła podróż samolotem. Ja natomiast bardzo się boję ciśnienia w samolocie, mam nadzieję, że Sandrusia dobrze to zniesie. Zdaję sobie sprawę, że teraz będziemy często musieli bywać w klinice we Francji, a droga samochodem jest dla mojej córeczki długa i męcząca. Nie mogę się doczekać rozmowy z lekarzami, chcę się dowiedzieć jakie są wyniki badań i jak ma wyglądać dalsze leczenie. Tak bardzo bym chciała, żeby Sandrusia nie musiała już brać chemii, bo wreszcie naprawdę dobrze się czuje...
środa, 15 czerwca 2011
Impreza paintball'owa dla Sandrusi...
Miło nam poinformować, że w najbliższą niedzielę, 19.06.2011. na polu paintball'owym MonAdi w Porębie Wielkiej odbędzie się impreza charytatywna, z której dochód przeznaczony zostanie na leczenie Sandrusi.
Zapraszamy wszystkich miłośników paintaball'a i nie tylko :) na godz. 14.00 !!!
Paintball MonAdi, Poręba Wielka, ul. Wadowicka 121
Wielkie dzięki dla organizatorów !!!
wtorek, 14 czerwca 2011
W oczekiwaniu na telefon z Francji...
piątek, 10 czerwca 2011
środa, 8 czerwca 2011
Nareszcie w domu
poniedziałek, 6 czerwca 2011
Nowotwór
Wracamy do domu...
Dzisiaj zostaliśmy wypisani do domu. Rezonans pooperacyjny wyszedł dobry, wszystko zostało usunięte z główki. Teraz musimy czekać na badanie histopatologiczne usuniętego guza, a to niestety potrwa. Lekarz powiedział, że Sandrusia jest w dobrej formie i nie ma sensu żebyśmy płacili za kolejne dni pobytu w szpitalu. Może nabierać siły w domu. Lekarz zalecił codzienną zmianę opatrunku i podawanie leków. W Polsce mamy czekać na telefon od lekarza - onkologa, który zdecyduje o naszym powrocie na oddział onkologiczny francuskiego szpitala. Wtedy też mają zająć się nóżką Sandrusi. Będziemy musieli wpłacić kolejną kaucję za leczenie, jeszcze nie wiemy w jakiej kwocie.
sobota, 4 czerwca 2011
piątek, 3 czerwca 2011
Kraków 15.06.2011 - koncert dla Sandry
15 czerwca o godzinie 19.00 w krakowskim klubie Lizard King sw.Tomasza
11a odbędzie się koncert charytatywny na którym nie może Ciebie
zabraknąć. Wystąpia: Mateusz Ziółko Bongo Jerusalem Detox
Antidotum Fałkiewicz Band Koncert poprowadzi Adam Grzanka.
Dziękujemy organizatorom :)
11a odbędzie się koncert charytatywny na którym nie może Ciebie
zabraknąć. Wystąpia: Mateusz Ziółko Bongo Jerusalem Detox
Antidotum Fałkiewicz Band Koncert poprowadzi Adam Grzanka.
Dziękujemy organizatorom :)
Londyn 17.06.11 - koncert dla Sandry
W piątek - 17.06.2011 w londyńskim "Boston Music Room" odbędzie się koncert charytatywny, z którego dochód przeznaczony zostanie na leczenie Sandrusi. Zapraszamy wszystkich chętnych :)
Magda i Sławek - gorące dzięki za organizację :)
Magda i Sławek - gorące dzięki za organizację :)
czwartek, 2 czerwca 2011
Podziękowania za dotychczasową pomoc...
Kochani, nie jestem w stanie wszystkim z osobna podziękować,więc robię to pisząc tutaj. Jestem wdzięczna i do końca życia będę pamiętała co dla nas zrobiliście. Cieszy mnie to, że nie byliście obojętni na los mojego dziecka. Zdaję sobie sprawę, że przed nami jeszcze długa droga, ale dzięki Wam wierzę, że będzie dobrze, że zniszczymy tego potwora, przez którego cierpi moje dziecko. Ważne, że jesteśmy jeden krok do przodu. Pozdrawiam wszystkich i dziękuję jeszcze raz.
Zdjęcia po operacji
Jesteśmy bardzo szczęśliwi, Sandrusia czuje się rewelacyjnie. Ogląda swoje bajeczki, koloruje, wycina, dużo się uśmiecha. Dzisiaj przewieźli ją z Intensywnej Terapii na salę pooperacyjną, nadal jest pod obserwacją. Lekarz powiedział, że była cięta w tym samym miejscu, co za pierwszym razem, w czasie operacji nie pojawiły się żadne komplikacje, guz został usunięty. Nie znamy natomiast jeszcze wyniku rezonansu pooperacyjnego. Na jutro zaplanowana została konsultacja lekarzy neurochirurgów oraz onkologów w sprawie dalszego leczenia Sandrusi... A więc czekamy...
środa, 1 czerwca 2011
Udana operacja...
Mojego szczęścia nie da się opisać... Wystarczyło dotknięcie mojej dłoni jej policzka i pojawił się mały uśmiech na jej twarzy. Siedziałam przy niej kilka godzin trzymając ją za rączkę i śpiewając piosenkę "Aaa kotki dwa" (jej ulubiona piosenka) ...
Tragiczna wiadomość...
Właśnie dowiedziałam się, że w Polsce, w szpitalu w Prokocimiu zmarła córeczka mojej koleżanki - Wikusia. Walczyła dzielnie z białaczką ale przegrała walkę. Serce mi pęka na samą myśl, co jej rodzice teraz przeżywają. Cały czas myślę, nie tylko o swoim dziecku, ale również o tych, których poznałam w szpitalu Prokocimiu. Wiem, że oni też walczą z tą straszna chorobą(rakiem) i wspieramy się wzajemnie. Pamiętam jak siedziałyśmy w szpitalnej kuchni rozmawiając, pocieszałyśmy się, że wszystko będzie dobrze, że nasze dzieci wyzdrowieją. Chce mi się krzyczeć. Dlaczego tak niewinna istota musiała odejść, a wcześniej tyle wycierpieć. Iza - jestem z Wami całym sercem...
Subskrybuj:
Posty (Atom)