piątek, 4 stycznia 2013

Fundacja "By dalej iść"...


Jest mi bardzo ciężko, nie potrafię żyć jak dawniej.Wszyscy mówią: trzeba żyć, życie toczy się dalej, ale nikt nie rozumie, że dla mnie życie stanęło w miejscu. Minęło pół roku, od kiedy Sandrusi nie ma, a mnie się wydaje, że to tylko kilka dni. Myślałam, że z czasem będzie łatwiej, ale jest gorzej. Tak strasznie tęsknię za moja kochaną córeczką. Dużo ludzi żyło naszą historią, jedni pamiętają, drudzy zapomnieli, ale nikt nie cierpi tak jak ja, bo ona była częścią mnie. Moja Sandrusia codziennie jest w moich myślach, patrząc na dziewczynki widzę Sandrusię, muszę unikać np. sklepów z lalkami, z ubraniami dla dziewczynek, bo tak strasznie bolą wspomnienia. Codziennie walczę z własnymi myślami. Wigilia była strasznym dniem, pełnym płaczu, po Wigilii pojechałam do Sandrusi i spędziłam 4 godziny u niej, chciałam, żeby czuła, że mamusia jest z nią w tym dniu i zawsze będzie. Rozchorowałam się od tego siedzenia na cmentarzu, rodzice powtarzają , że chodźbym siedziała całymi dniami i nocami, życia jej nie zwrócę. Ja po prostu muszę być u niej codziennie. Postanowiłam iść na terapię dla matek po stracie dziecka. Fundacja "By dalej iść" pomaga rodzicom na nowo odnaleźć sens życia, przejść przez żałobę i nauczyć się żyć z tą tragedią.7 stycznia zaczynam terapię w Mysłowicach, ma trwać 7 miesięcy. Pani psycholog poinformowała mnie, że do trzeciego spotkania mam możliwość zrezygnowania, ponieważ terapia będzie bardzo ciężka, mówiła, że muszę swoje wypłakać, żeby wrócić do normalnego funkcjonowania. Na terapii będą różne zadania np. pisanie listu do zmarłego dziecka (kiedy to usłyszałam, rozpłakałam się), ale wiem, że muszę się przełamać i  iść na tą terapię. Psycholog powiedziała, że matce zawsze jest najgorzej pogodzić się z odejściem dziecka, potrafią żałobę ciągnąć nawet latami i wykańczać się psychicznie i przy okazji wszystkich w koło. Obwiniają wszystkich za stratę dziecka, robią się nieczułe, chłodne, obojętne na wszystko co dzieje się dookoła, najważniejsze jest tylko zmarłe dziecko i ich cierpienie. Izolują się od ludzi, wpadają w depresję, mają myśli samobójcze. Żyją, bo muszą, odliczają czas do spotkania ze zmarłym dzieckiem. Mam nadzieję, że może chociaż trochę terapia mi pomoże. Spotkania z matkami, które straciły dziecko pokażą mi, że nie jestem sama, że one również straciły dziecko i cierpią. Rozmowa z osobą, która przeżywa to, co ja, na pewno w jakimś stopniu pomoże. Znajomi mówią: "rozumiemy co przeżywasz", ale tak naprawdę nie mają zielonego pojęcia co się dzieje w mojej głowie. Jak człowiek sam tego nie przeżyje, to nigdy nie zrozumie...