piątek, 27 stycznia 2012

Kolejny dzień...


Moja kochana córeczka ma cały czas otwarte oczy. W nocy również śpi z otwartymi oczami, musi mieć gdzieś ucisk i dlatego nie może do końca zamknąć powiek. Wydaje mi się, że gdy do niej mówię, ona wszystko rozumie. Jest zamknięta w swoim ciele, nie może mówić, ani poruszać się. Coraz częściej wpatruje się w jeden punkt i nawet nie mrugnie. Myślę, że coś się dzieje w jej główce, bo wtedy nie ma z nią kontaktu. Odwiedził nas doktor Kwiatkowski i powiedział, że Sandrusia jest w troszkę lepszym stanie, bo ma otwarte oczy i przypomniał mi kolejny raz, że podjęłam właściwe decyzje. Odwiedziła nas także pani ordynator, prosiła mnie, żebym nie zapominała o sobie, powiedziała, że wie, że jestem silna kobietą, ale może przyjść taki moment, że coś we mnie pęknie, stres i zmęczenie zrobi swoje. Pytała, czy w ogóle coś jem i czy sypiam. Prosiła, żebym wyszła choćby na chwilę ze szpitala, bo muszę odreagować. Powiedziała, że stan Sandrusi troszkę się ustabilizował, bo chemia zaczęła działać, ale to tylko chwilowa poprawa. Nie chciałam odchodzić od łóżka Sandrusi, ona tak na mnie patrzy, ściska mi rękę, nieraz muszę jej odginać paluszki, żeby mnie puściła. Ja wiem, kiedy ją coś boli, kiedy jej niewygodnie, kiedy jest smutna, a kiedy wesoła, wszystko odczytuję z jej oczu. Cały czas mówię jej, że niedługo wróci do domku, że przez lekarstwa na razie nie może mówić, ani się poruszać, ale niedługo to się zmieni. Nie wiem jakie ona ma myśli, ale staram się ją uspokajać.