środa, 25 stycznia 2012

Ciężkie rozmowy...


Dzisiaj kolejny raz odwiedziła mnie mama Gabrysi. Pisałam już kiedyś o niej. Niedawno Gabrysia została przewieziona na oddział, bo w jej przypadku lekarze też nie są już w stanie nic zrobić. Gabrysia jest nieprzytomna, cały czas podawana jest morfina, lekarze czekają, kiedy serduszko przestanie bić. Mamie Gabrysi powiedziano, że guzy rozsiewają się w tempie błyskawicznym, nowotwór zaatakował już kości. Lekarze powiedzieli, że koniec może nastąpić w ciągu kilku dni lub tygodni. Minęły już trzy miesiące i Gabrysia nadal żyje. Dzisiaj jej mama mówiła spokojnie, że Gabrysi przestają pracować nerki i żołądek. Jest już przygotowana na to, że śmierć jest blisko. Powiedziała mi, że kupiła już Gabrysi sukienkę do trumny. Kiedy to usłyszałam, zamarłam. Ona już przez te trzy miesiące zdążyła się przygotować psychicznie, patrzyła, jak rak niszczy organizm jej dziecka. Ma już dość i czeka, żeby ten koszmar się skończył. Gdy ją słuchałam, pomyślałam, co mnie jeszcze czeka, jestem przerażona...