środa, 25 stycznia 2012

Kolejna wizyta księdza...

Wczoraj odwiedziła mnie siostra zakonna, znamy się od początku choroby córki. Siostra jest osobą bardzo ciepłą i życzliwą. Przyszła odwiedzić Sandrusię i namówić mnie, żebym porozmawiała z księdzem Lucjanem. Przekonywała mnie, że ksiądz mi pomoże. Upierałam się, że nie potrzebuję tej rozmowy, przekonywałam, że żadne słowa mnie nie pocieszą, a żal i złość narastają we mnie. Mimo to, dzisiaj ksiądz Lucjan przyszedł do mnie z komunią świętą, chciał też porozmawiać. Powiedziałam, że nie przyjmę komunii, bo muszę się najpierw wyspowiadać, a na dzień dzisiejszy, mam żal do Boga i całego świata i nie mam zamiaru się spowiadać. Moje grzechy na pewno nie są takie, żebym tak musiała cierpieć. Ksiądz powiedział, że pytania, które sobie zadaję: m.in. "dlaczego moje dziecko ?" - ludzie zadają sobie od wieków i nikt nie zna na nie odpowiedzi. Mówił, że jestem dobrą kobietą, matką i żoną. Że Bóg mnie i moją córkę wybrał nie bez przyczyny. Zakończyliśmy rozmowę na tym etapie, że przyjdzie jeszcze do mnie, jak emocje opadną i będę gotowa. Morał z tego chyba taki, że trzeba być złym człowiekiem, żeby w życiu mieć dobrze...