wtorek, 21 czerwca 2011

Pierwsza podróż samolotem...



Dzisiejszy dzień był dla Sandrusi stresujący - to była jej pierwsza podróż samolotem.Bardzo baliśmy się, jak Sandrusia zniesie lot, ponieważ minął krótki okres od operacji. Mimo naszych obaw, wszystko było w porządku, córka przespała całą podróż. Jesteśmy już na miejscu, nocujemy w hotelu. Jutro mamy się zgłosić na 9:00 rano na Oddział Onkologiczny. Sandrusia bardzo się cieszy, bo obiecałam jej, że teraz lekarze wyleczą jej nóżkę i będzie mogła biegać jak dawniej. Zastanawiam się, jakie informacje przekażą nam jutro lekarze, strasznie się boję (nie mogę zasnąć). Przez ostatnie dwa tygodnie spędzone w domu wszyscy odżyliśmy, było prawie tak, jak dawniej (przed chorobą). Teraz znów zaczyna się niepokój... Myślę, że musimy nauczyć się żyć (o ile to możliwe) ze strachem, bo on niestety już zawsze będzie nam towarzyszył...