piątek, 24 czerwca 2011

Normalne życie...

Dzisiaj na zmianę płaczę i śmieję się ze szczęścia, bo nadal nie mogę uwierzyć, Sandrusia nie dostanie już chemii.  Nie będzie już nieprzespanych nocy, cierpienia, płaczu, izolatek, szpitala. Wreszcie będziemy mogli normalnie żyć. Tak bardzo zazdrościłam ludziom normalnego funkcjonowania, przychodziłam do domu i płakałam, nie mogłam zrozumieć, dlaczego moje dziecko to spotkało. A teraz uśmiech nie schodzi mi z twarzy. Wreszcie doczekałam się tej chwili, o której tak marzyłam. Choroba córki bardzo mnie zmieniła, nauczyłam się doceniać to, co mam, cieszyć się każdym dniem. Nie doceniamy życia wtedy, kiedy wszystko jest dobrze. Wszyscy -którzy wchodzicie na blog Sandrusi - dodaliście mi siły do walki. Z Waszą pomocą udało się. Prowadzenie bloga jest dla mnie w pewien sposób terapią. Piszę i płaczę, to był dla mnie tak ciężki okres, że sama nie wiem, jak ja to wszystko przeżyłam (nadal wzruszam się wspominając tamte chwile). Wylałam morze łez, ale zawsze wierzyłam, że "po złych dniach muszą przyjść dobre". Teraz jestem najszczęśliwszą mamą na świecie, dziękuję wszystkim !!!