wtorek, 14 czerwca 2011

W oczekiwaniu na telefon z Francji...


Mijają kolejne dni, a my nadal czekamy na telefon z Paryża. Sandrusia z dnia na dzień zaskakuje nas swoim dobrym humorem i samopoczuciem. Już prawie dwa miesiące nie dostaje chemii i widać, jak dziecko się zmienia, jak nabiera sił. Organizm zaczyna się odbudowywać, wyniki morfologi są stabilne. Przed operacją Sandrusia narzekała na ból głowy, kości, ciągle była zmęczona, kilka razy dziennie spała. Teraz przesypia całą noc spokojnie, wstając rano mówi: "mamusiu, jak dobrze mi się spało, nic mnie nie bolało"... Aż łza się w oku kręci. Chciałabym taką Sandrusie widzieć cały czas, uśmiechniętą, niecierpiącą. Z jednej strony nie mogę się doczekać wiadomości z Francji, a z drugiej boję się, że znów Sandrusia będzie musiała mieć chemię. Jak ja jej to wtedy wytłumaczę... Przed wyjazdem do Francji obiecałam jej, że tamtejsi lekarze wyleczą ją i już nic ją nie będzie bolało...