czwartek, 1 marca 2012

Kolejny dzień...

Sandrusia czensto płacze,zaczęły się pojawiać napięcia i wyginania ciała.Coraz częściej,są problemy z oddychaniem.Ciśnienie ma bardzo niskie 70 na 40 .Jutro jest zaplanowany zabieg założenia PEGA.Jest duże ryzyko,że Sandrusia może się po narkozie nie obudzić.Nie mogę spać,myślę o jutrzejszym zabiegu,wiem że wszystko w rękach Boga.Pani doktor mnie uspakaja,że co ma być to będzie,nie mamy wpływu na nic,robimy wszystko,żeby jej ulżyć w jakikolwiek sposób.Gdy patrze na nią i widzę jak ciężko oddycha i jej przerażone oczy,szybko podkręcam tlen i mówię Sandrusiu oddychaj,serce mi staje,bo boje się,że przestanie oddychać.Obok na salach,leży dwójka dzieci z guzami mózgu w tak ciężkim stanie jak córka.Wiem,że nie tylko ja cierpię,bo za ścianą też mamy płaczą,bo widzą jak ich dzieci w oczach gasną.Tamte dzieci nie płaczą nie mówią,to są efekty postępu choroby u nas najgorsze jest to,że Sandrusia płacze.Gdy rozmawiamy każda z nas mówi,że nie wyobraża sobie dalszego życia bez swojego dziecka i zaraz płaczemy.Nie umiemy się na wzajem pocieszyć,bo nie ma słów pocieszenia.Cierpimy z dnia na dzień coraz bardziej. Nie da się do tej sytuacji,ani przygotować,ani przyzwyczaić.Chciałabym,móc im powiedzieć,że będzie dobrze,ale wszystkie wiemy,że tak nie będzie.