poniedziałek, 19 marca 2012

Kolejny dzień w domku

Kolejny dzień w domku.Tak się cieszę,że zdecydowałam się zabrać Sandrusie do domu.Moja rodzina była przeciwna,bali się,że sobie nie poradzę.Teraz cieszą się razem ze mną i mówią,że kolejny raz podjęłam słuszną decyzję.W swoich decyzjach nigdy nie słuchałam nikogo,zawsze myślałam o dobrze córeczki.Pani doktor z Hospicjum bardzo dobrze dobrała leki,Sandrusia jest spokojna,nie płacze.Nie zdawałam sobie sprawy,jakie Hospicjum jest pomocne o co bym nie poprosiła,zapytała,zaraz otrzymuje pomoc.Pracują tam wspaniali ludzie.Okazało się,że pielęgniarka,która do nas przyjeżdża,to pielęgniarka z oddziału onkologicznego z Prokocimia.Panią Agnieszkę znamy,od początku choroby,jest to pielęgniarka z powołania.Jak Sandrusia płakała w szpitalu ona zawsze przyszła,podała leki,ale też przytulała Sandrusie swoim policzkiem i głaskała jej główkę,do puki się nie uspokoiła.Teraz zwolniła się z oddziału onkologicznego i od trzech miesięcy pracuje w Hospicjum ALMA SPEI.Gdy zobaczyłam ją w naszym domu,strasznie się ucieszyłam,że akurat na nią trafiliśmy.Dzisiaj się dowiedziałam,że dzięki niej trafiliśmy do tego Hospicjum.W Hospicjum Alma Spei nie było już miejsca,ale pani Agnieszka poprosiła kierowniczkę o przyjęcie Sandrusi,opowiedziała nasza historię i się zgodziła.Cieszę się bardzo,jak na naszej drodze pojawiają się dobrzy ludzie.Wspomniałam,że chciałabym Sandrusie powozić w wózku po domu.Na drugi dzień pani Agnieszka przywiozła wózek.Teraz gdy gotuję Sandrusia siedzi w wózeczku i się patrzy na mnie.Patryk,ją zawiózł do ich wspólnego pokoiku i pokazywał,jej wszystkie lalki i zabawki,kilka razy się nawet uśmiechnęła.Patryk jest bardzo troskliwy,dla swojej siostrzyczki.Jak Sandrusia coś zastęka,czy zapłacze,Patryk zaraz leci ją po lulać poduszką.Sandrusia zawsze uwielbiała lulanie,nawet tera,gdy się pojawią prężenia,czy płacze,wystarczy ją po lulać i od razu się uspakaja.Pani doktor z Hospicjum jak zobaczyła,jak lulanie na Sandrusie działa,postanowiła załatwić dla córki kołyskę.Ten okres,gdy Sandrusia płakała huśtaliśmy ją na zmianę z mężem i babcią,Patryk też pomagał.Gdy tylko przestawaliśmy ją huśtać,zaraz płakała.Teraz ma dobrze dobrane leki,to ją już tak nie pręży,nie trzeba tyle huśtać.Wieczorem śpimy razem,przytulone trzymamy się za rączki,jak dawniej.Wczoraj miałam słabszy dzień,płakałam w nocy,jak Sandrusia spała.Patrzyłam na nią,jak słodko śpi,że nikt by nie pomyślał,że jest tak ciężko chora ,bo tak ładnie wygląda na buźce.Ciągle,ją ściskam i całuję,bo wiem,że już niedługo nie będę mogła jej przytulić,pocałować.Mówię,jej że tak strasznie ją kocham i że zawsze mamusia będzie z nią.Myślę sobie,Jezu jakie to życie jest nie sprawiedliwe,jedni nie chcą swoich dzieci,mordują,biją a człowiek by wszystko oddał, żeby ratować swoje dziecko,gdzie ta sprawiedliwość!!!Pisze i dzwoni do mnie mama niedawno zamarłego 9 letniego Szymka,też na guza mózgu.Gdy słucham jej,jak jej ciężko,że z dnia na dzień jej coraz gorzej,że tęsknota jest straszna.W dzień próbuje jakoś funkcjonować a nocami płacze.Wiem,że mnie to też czeka,nie wiem jak sobie poradzę,mam wspaniałą rodzinę,ale wiem,że nikt mi nie pomoże,bo nie będą w stanie.Muszę to sama przeżyć.W czwartek ma przyjechać psycholog z Hospicjum do mnie.Pani doktor zaproponowała psychologa dla całej rodziny,do tej pory jeśli chodzi o mnie nie potrzebowałam psychologa,ale wiem,że jest coraz gorzej a nie będzie lepiej i muszę z kimś porozmawiać.Z mężem unikamy tematu śmierci i jak to będzie,gdy Sandrusi zabraknie.Staramy się cieszyć,każdą godziną i nie myśleć do przodu,bo myślenie dobija.Jest nam obydwu ciężko i dlatego potrzebujemy postronnej osoby psychologa,żeby z kimś porozmawiać.Mąż postanowił sobie zrobić na klatce piersiowej tatuaż z portretem Sandrusi.