piątek, 17 lutego 2012

Kolejny dzień...

Sandrusia coraz częściej ma napady płaczu i nie wiadomo z jakiego powodu płacze.W nocy płakała od 2:00 do 5:00 rano,myślałam,że oszaleje.Pielęgniarki,podawały różne środki przeciwbólowe a Sandrusia nadal płakała.Zrobiły lewatywę,myślały,że może brzuszek boli ,dostała leki na wzdęcia,ale nic nie pomagało.Pani doktor rozkładała ręce,podejrzewa,że to mogą być objawy neurologiczne a nie bólowe.Mogą to być jakieś fale od mózgu,które powodują silny niepokój,lęk i dlatego córka jest taka nie spokojna.Rano Sandrusie została przewieziona na tomograf ,aby zobaczyć co w tej główce się dzieje,ma też być konsultacja neurologa i neurochirurga,bo napady płaczu pojawiają się coraz częściej.Trzeba potwierdzić,czy przyczyna jej płaczu jest związana z mózgiem,bo wtedy będzie można włączyć odpowiednie leki.Nie mogę znieść jej płaczu i jej spojrzenia,czuje,że ją zawodzę,bo nie umie jej pomóc.Wchodzę do niej na łóżko przytulam ją,całuje po główce,na chwilkę się uspakaja,ale zaraz znów płacze.Cały dzień jest spokojna,nawet nieraz się lekko uśmiechnie,a w nocy płacze,teraz zaczyna popłakiwać też w dzień.Ostatnio sobie dwa razy ziewała,tak się ucieszyłam,że aż ze szczęścia się popłakałam,bo jeszcze niedawno miała szczękościsk,ale widzę,że lekko paraliż twarzy puścił.Czytam tera książkę o dzieciach chorych na nowotwór,opisane są myśli i uczucia dzieci.Opowiadają,że najgorsza w szpitalu jest noc,ta cisza i ciemność jest przerażająca.Najczęściej bóle pojawiają się w nocy,czują się samotne i się boją.Gdy tylko widzę,że Sandrusia ma w nocy oczy otwarte,od razu siadam koło niej,chwytam za jedna rączkę a drugą głaskam po główce i śpiewam jej kołysanki.Musze dać jej poczucie bezpieczeństwa, żeby się nie bała.Zawsze próbuje się postawić w jej sytuacji,jak ja bym się czuła.