piątek, 22 lipca 2011

Pomoc dla Grzesia...

Dzisiaj chciałabym napisać o moich przyjaciołach ze szpitala w Prokocimiu, którzy szukają pomocy aby ratować swoje dziecko. Są to wspaniali ludzie, bardzo kochają swojego syna. Grześ zachorował na nowotwór prostaty (mięsak prążkowotkankowy), gdy miał 7 lat. Przeszedł operację, chemioterapię i radioterapię. Gdy zakończył ciężkie leczenie, badania wykazały, że nie ma już komórek nowotworowych w jego organizmie. Rodzice odetchneli z ulgą, że ich syn już nie będzie cierpiał i zaczną nowe życie. Ich szczęście trwało 4 lata i 7 miesięcy. Gdy przyjechali do szpitala na kolejną wizytę, lekarz oznajmił, że nowotwór wrócił, guz odrósł w tym samym miejscu. Dla rodziców był to straszny cios, bo zdawali sobie sprawę, co ich czeka. Wiedzieli, że znów będą patrzeć jak ich syn cierpi, a oni nic nie mogą zrobić. Grześ przeszedł kolejną operację, ale nie udało się w całości usuną guza. Leczenie w Polsce nie przynosi efektów. Rodzice konsultowali przypadek Grzesia w klinice w Niemczech, tam lekarze zaproponowali nowoczesną radioterapię - brachyterapię. Koszty tej terapii wynoszą ok.150tys. euro, rodziców nie stać na tak kosztowne leczenie. Grześ ma 12 lat. Jak na to wszystko, co przeszedł, jest bardzo pogodnym dzieckiem. Rodzice robią wszystko, co w ich mocy, aby ratować syna, ale zdają sobie sprawę, że bez pomocy innych ludzi nie uda im się zebrać tak dużej kwoty.


Więcej informacji o Grzesiu na jego blogu:

grzesniewitowski.blogspot.com