piątek, 19 sierpnia 2011

Niepokój...

W środę w nocy mało co spałam, Sandrusia ciągle się budziła i płakała, bolała ją główka i brzuszek. Od razu przypomniał mi się okres, kiedy dostawała chemię.Rano dostała gorączki, pojechałam z nią do lekarza rodzinnego. Po zbadaniu, pani doktor stwierdziła, że nie widzi nic niepokojącego, bo osłuchowa jest czysta. Przepisała leki na infekcję. Po południu Sandrusia usnęła, a gdy się obudziła, była bardzo rozpalona i źle wyglądała. Zmierzyłam jej temperaturę, była  wysoka - 39,7C, przestraszyłam się. Jeszcze raz pojechałyśmy do przychodni. Widzę, że lekarze pierwszego kontaktu boją się leczyć córkę, a jak usłyszą, że boli ją główka, od razu pytają, czy nie wymiotowała, bo ból głowy i wymioty to pierwszy objawy, że coś dzieje się w główce. Lekarz zlecił podawanie leku przeciwgorączkowego i na infekcję co 4 godziny, a rano zrobienie morfologi z rozmazem. Na drugi dzień po zrobieniu badań okazało się, że wyniki są złe, lekarz powiedział, że wskazują na stan zapalny i trzeba włączyć do leczenia antybiotyk. Na tą chwilę córka dobrze się czuje. Myślę, że mogła coś złapać na rehabilitacji, ponieważ tam jest dużo ludzi, a ona ma słabszą odporność. Szkoda mi tylko tego, że przepadły już dwie rehabilitacje, ale mam nadzieję, że w poniedziałek będzie wszystko w porządku i będzie mogła ćwiczyć. Napędziła mi trochę strachu, bo to jej pierwsza choroba od operacji.