czwartek, 22 września 2011

Urodziny Sandrusi...

Dzwonił nasz znajomy-tłumacz, że we wtorek mamy być we Francji. Wizytę u doktora J.Girlla mamy na 12:30. Strasznie boję się tej rozmowy, bo wiem, że onkolog będzie szczery. Najbardziej boję się , że powie, że nic już nie da się zrobić, już kiedyś usłyszałam takie słowa w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Do wyjazdu staram się odpędzić złe myśli, bo i tak rozmyslanie nic nie da. Szukam sobie zajęć, aby nie myśleć o chorobie córki, najgorsze są wieczory. Teraz mam misję - urządzić Sandrusi piękne urodziny, zaprosiłam dwóch klaunów i panie, które będą przebierały dziewczynki za księżniczki, malowały i czesały. Muszą to być najpiękniejsze urodziny, już widzę uśmiech na jej twarzy, kiedy zobaczy, jakie niespodzianki przygotowałam dla niej :)