poniedziałek, 23 lipca 2012

Rzeźba



Dzisiaj wreszcie udało mi się zamówić rzeźbę Sandrusi. Od miesiąca jeździłam po różnych miastach (Warszawa,Kraków,Wrocław i wiele innych). Rozmawiałam z wieloma kamieniarzami i rzeźbiarzami. Im dłużej jeździłam, tym więcej wiedziałam, rzeźbiarzy jest bardzo dużo, ale większość wykonuje prace w piaskowcach, a to jest miękki materiał. Ja chcę Sandrusię z białego marmuru, jest to twardy kamień. Prawdziwi artyści potrafią robić rzeźby z marmuru, są to prawdziwe dzieła. Wybrałam rzeźbiarza z Krakowa, podszedł bardzo poważnie do tego zlecenia. Rozczuliłam się nie raz ,dla mnie ta rzeźba jest bardzo ważna, chcę, żeby była idealna, każdy szczegół: Sandrusi kapelusik, sandałki, sukienka, a najważniejsza jej piękna buźka. Wiem, że niektórzy rzeźbiarze patrzyli na mnie jak na warjatkę, słuchali, jakie mam wymagania, ale miałam to gdzieś. Artysta z Krakowa słuchał mnie uważnie, powiedział, że jeżeli chodzi o zrobienie w marmurze twarzy ze zdjęcia to byle kto się tego nie podejmie, on już niejedną rzeźbę robił w marmurze. Najpierw zaproponował zrobić model próbny z gliny, ponieważ na glinie będzie mógł robić poprawki dotąd, aż wszystko zaakceptuję i dopiero wtedy zacznie prace w marmurze. Wykonanie rzeźby będzie trwało kilka miesięcy, na pewno na Wszystkich Świętych nie zdąży. Pomnik zamawiamy jutro. Teraz miałam czas zajęty, pomnikiem, rzeźbą, już się boję, co teraz będzie? Kiedy mam za dużo czasu, wtedy nie chce mi się wychodzić z łóżka i dużo płaczę. Rodzice i mąż wymyślają ciągle coś, tylko żebym w dzień nie leżała w łóżku i nie spała. Nadal mieszkam u rodziców, nie mogę się rozstać z pokojem, w którym Sandrusia odeszła. Pokój jest moim azylem, wszędzie dookoła są zdjęcia Sandrusi, aniołki i świeczki. Rodzice się śmieją, że sufit mi jeszcze został wolny na zdjęcia. Mam potrzebę ją wszędzie widzieć, raz płaczę z żalu, a raz uśmiecham się do zdjęć. Czuję obecność Sandrusi na cmentarzu i w pokoju, w którym odeszła. Są dni lepsze i gorsze, nigdy nie wiem, jaki humor będę miała, z minuty na minutę mi się zmienia. Potrafię rozmawiać normalnie, a po chwili coś mi się przypomni i łzy w momencie ciekną po policzkach. Tak mi strasznie mojej córeczki brakuje, nie potrafię się pogodzić z jej odejściem, mój Patryk jak tylko widzi, że płaczę, zaraz mi opowiada śmieszne historyjki o Sandrusi i mnie rozśmiesza. Byłam odwiedzić Madzię w domu. Gdy zobaczyłam Jasia od razu się rozpłakałam, przypomniała mi się Sandrusia, gdy go chwyciłam za rączkę, a on odruchowo mi dłoń ścisnął, tak samo moja Sandrusia robiła, wycałowałam mu tą maleńką rączkę, strasznie się wzruszyłam. Tata był ze mną i prosił mnie, żebym nie płakała, bo nie po to mnie tu przywiózł, już wystarczająco w domu dużo płaczę. Wtedy pomyślałam, że nie mogę Madzi robić przykrości, ona wie, co ją czeka, a moim zachowaniem jej nie pomagam. Bardzo się cieszyła, że ją odwiedziliśmy, przepraszała, że nie była na pogrzebie, powiedziałam, że dla niej nie byłoby wskazane być na pogrzebie, zaraz by sobie Jasia wyobrażała w takiej sytuacji. Jasiu cały czas śpi, oczków już nie otwiera, nie reaguje na nic, nie słyszy, nie widzi. Madzia się cieszy, że jest spokojny i nic na razie się nie dzieje. Bardzo się boi, co ją jeszcze czeka, boi się momentu odejścia Jasia. Radziłam jej, żeby się cieszyła każdą godziną spędzoną z Jasiem i nie myślała, jak to będzie, bo myśleniem tylko będzie się dobijać, a nie ma wpływu na nic. Opowiedziałam jej, jak Sandrusia odchodziła, że strasznie się tego momentu bałam, ale na szczęście Sandrusia bardzo spokojnie odeszła. Madzia zapraszała mnie na kilka dni do siebie, skorzystałabym z zaproszenia, ale po pierwsze swoimi nastrojami, płaczem nie wspierałabym jej, a po drugie nie chciałabym przeżywać po raz drugi odejścia dziecka, jakby czasem Jasiu odszedł przy mnie. Trzymaj się Madziu, jesteś bardzo dzielna...