Gdy przeglądam zdjęcia sprzed choroby, od razu do oczu napływają mi łzy. Sandrusia była taką radosną dziewczynką, niczego się nie wstydziła. Choroba bardzo ją zmieniła. Byliśmy tacy szczęśliwi... W jednej chwili, jak bańka mydlana, to szczęście znikło. Teraz jest płacz,strach i wielka niewiadoma co dalej będzie. Gdy ludzie mówią mi, jaka jestem silna, nikt nie wie, ile nocy przepłakałam. Nie mogę płakać w dzień, muszę się uśmiechać dla Sandrusi. Ona nie może być świadoma, że jest z nią bardzo źle. Ostatnio zapytała: "mamusiu, a ja wyzdrowieję ?" - zamurowało mnie...